– Kiedy jeździłem, zawsze powtarzałem, że prędzej się skończy żużel niż ja zakończę karierę – powiedział Andrzej Huszcza dla falubaz.com. 10 marca legenda Falubazu świętuje 64. urodziny, a w rozmowie z oficjalnym portalem klubu opowiedział o początkach kariery, przytoczył ciekawe wspomnienia, czy życiu prywatnym.
– Zawsze kochałem jeździć, reszta to dodatek. Na popularność musiałem zapracować. Kibice byli ogromnym wsparciem. Nie zawodzili, nie odwracali się mimo porażek. Zawsze wierni i dumni. Pamiętam wiele meczów z wypełnionym po brzegiem stadionem. Fakt, że nasz obiekt był mniejszy, ale czuliśmy, że fani są z nami. A przyśpiewka: „Andrzej Huszcza nie odpuszcza” mocno mnie mobilizowała. Jednak od drugiej połowy lat 90. zaczął się kryzys. W prasie nas nie oszczędzano, artykuły bywały ostre, wręcz bezlitosne. Gdy kończyłem karierę w Falubazie, w 2005 startowaliśmy w Ekstralidze. Był to trudny sezon, przegrywaliśmy wtedy na wyjazdach, u siebie, przegrywaliśmy prawie każdy mecz – powiedział Andrzej Huszcza dla falubaz.com.
– Od początku strasznie mi się to podobało. Prędkość, ślizg kontrolowany na łukach, bliskość bandy i adrenalina, która napędza człowieka. Uwielbiałem się ścigać. Kiedy nie było jeszcze dmuchanych band, jeździło się jak w beczce. Po jednej z akcji po orbicie, tuż przy samej bandzie, trochę ode mnie starszy Zbyszek Filipiak wykrzyczał: „Andrzej! Jak ci się łańcuch urwie, to już z tego nie wyjdziesz.” Uważnie słuchałem, co podpowiadali koledzy, ale wierzyłem że nic złego się nie stanie i dalej tak samo … pełen gaz i do przodu! – zaznaczył solenizant.
Cały wywiad dostępny jest na oficjalnej stronie Falubazu Zielona Góra.