CELLFAST WILKI Krosno zwyciężyły w wyjazdowym meczu z TEXOM STALĄ Rzeszów 51:39. Było to pierwsze od czterech lat, derbowe spotkanie drużyn z podkarpacia. 7 punktów do dorobku gości dołożył Patryk Wojdyło. Zawodnik nie do końca jest jednak zadowolony ze swojego występu, a o odczuciach z nim związanych opowiedział w krótkiej rozmowie dla portalu ekstraliga.pl.
Klaudia Waltoś (ekstraliga.pl): Gorszy początek zawodów w twoim wykonaniu, nieco lepsza ich końcówka. Finalnie twój dorobek po pięciu startach wyniósł 7 punktów. Czy jesteś mimo wszystko zadowolony ze swojego występu?
Patryk Wojdyło (CELLFAST WILKI Krosno): Zawody dość ciekawe. Czy jestem z siebie zadowolony? Nie jestem. Ambicje mam dużo większe i celuje w duże lepsze wyniki, ale coś ciężko mi to wychodzi w tym roku. Troszkę się męczę i nie ukrywam, że te początki mam ciężkie. Mimo wszystko, w trakcie meczu było widać, że zgraliśmy się z tym torem i ruszyło to po prostu do przodu.
Pierwsze trzy biegi zakończyłeś na trzeciej pozycji. Dopiero w twojej czwartej gonitwie sięgnąłeś po wygraną. Czy była to kwestia znalezienia ustawień, czy może zmiany motocykla?
Tak, zmieniliśmy motocykl i wprowadziliśmy jakieś korekty po starcie. Wszystko to po prostu zagrało.
Mimo zmiany motocykla, w biegu nominowanym ponownie zająłeś trzecie miejsce dowożąc do mety jeden punkt.
Tak, był to jeden punkt, jednak z tego co pamiętam, to na drugim łuku nie brakło zbyt wiele żeby “chapnąć” Krystiana. Szczerze mówiąc, to miałem za sobą Nickiego Pedersena i to jego musiałem bardziej pilnować, bo to właśnie Nicki potrafi wykorzystać dziurę w krawężniku i w nią wjechać, więc było mi ciężko.
W przeszłości miałeś okazję reprezentować barwy drużyny z Rzeszowa. Jak wspominasz jazdę na jej obiekcie i czy mocno się zmienił się od tamtego czasu?
Czy dużo się zmieniło? Chyba nie. Zmieniła się jedynie nawierzchnia i jest strasznie twardo.
I tak na koniec. Niedawno zdobyłeś mistrzostwo Argentyny. Czy jazda tam wpłynęła na twoją dyspozycję w polskiej lidze?
Ciężko mi powiedzieć, czy wpłynęła. Chciałem po prostu zaliczyć jazdę tam, potrenować jeszcze przez zimę, aby się jak najlepiej dopasować na ten rok i posprawdzać rzeczy. To właśnie zrobiłem.
