Michał Mitrut: Żużlem zainteresował się z przymusu, teraz nie może bez niego żyć

15.10.2019 11:24
Michał Mitrut: Żużlem zainteresował się z przymusu, teraz nie może bez niego żyć

Fot. Marcin Karczewski

Marzył o karierze komentatora piłki nożnej i to marzenie spełnił. Do żużla trafił trochę przez przypadek. Jak sam przyznał, jego debiut w roli komentatora żużlowego był równocześnie pierwszym spotkaniem z żużlem na żywo. Michał Mitrut w rozmowie ze speedwayekstraliga.pl opowiedział między innymi o początkach swojej zawodowej kariery. Nie zabrakło również rozważań na temat kondycji żużla na świecie.

Kamil Rychlicki: Co najbardziej zaskoczyło cię w tegorocznych rozgrywkach PGE Ekstraligi?

Michał Mitrut: Szczerze mówiąc – nic. Dla obiektywnego widza największym zaskoczeniem było pewnie utrzymanie SPEED CAR Motoru Lublin i spadek GET WELL Toruń, ale ja, szczerze powiedziawszy, zakładałem, że taki scenariusz jest możliwy. To wcale nie był sezon pełen zaskoczeń.

Nie ułatwiasz mi tej rozmowy, bo chciałem zapytać o to, co nie było dla ciebie zaskoczeniem, z wyłączeniem złota FOGO Unii Leszno. Pozostańmy jednak przy zdobywcach złota w drużynie: czy spodziewasz się, że utrzymując podstawowy mistrzowski skład, FOGO Unia nadal będzie dominowała w rozgrywkach?

Najbardziej interesuje mnie, kto będzie mistrzem w sezonie 2021, bo w sezonie 2020 mistrza raczej już znamy. Pytanie brzmi inaczej: kto będzie w przyszłym roku taką TRULY.WORK Stalą Gorzów, która chociaż raz pokona tego hegemona z Leszna? Czy zdarzy się choć jedna taka porażka FOGO Unii w przyszłym sezonie? Oni są cały czas tak silni, że gdybym teraz miał w ręku medale za przyszłoroczny sezon, to mógłbym pójść w ich kierunku i zawiesić im złoto na szyi. Jestem przekonany, że jeśli ten skład faktycznie będzie identyczny, to mistrzostwo trafi do tej samej drużyny.

Zapomniałeś jednak, że Bartosz Smektała nie będzie już tworzył w Lesznie silnej formacji młodzieżowej. Trener Baron straci trochę możliwości taktycznych.

To prawda, ale mam na to trochę inne spojrzenie, ponieważ nadal jest Dominik Kubera. On sam tworzy silną formację młodzieżową. Nawet gdyby miał jeździć w parze juniorskiej z tobą albo ze mną to pewnie i tak FOGO Unia rzadko kiedy przegrywałaby bieg juniorski. BETARD Sparta Wrocław również traci świetnego juniora, jakim jest Maksym Drabik. To oznacza, że taką naprawdę silną, zgraną i wyrównaną parę młodzieżowców będzie miał tylko SPEED CAR Motor Lublin. Owszem, leszczynianie nie będą mieli tak silnej pary jak w sezonie 2019, ale pozostałe kluby też w większości dużo stracą na tym polu.

Wspomniani wcześniej zawodnicy zdominowali w tym sezonie rozgrywki o IMŚJ. Bartosz Zmarzlik również zakończył sezon ze złotym medalem. Coraz częściej słyszymy, że żużel, poza Polską, upada. Czy uważasz, że tegoroczne wydarzenia to takie pierwsze symptomy potwierdzające tę tezę?

To gruba przesada. Żużel w innych krajach nie upada, ale to fakt, że speedway w wydaniu polskim i w wydaniu angielskim albo szwedzkim to inne dyscypliny. Ale czy to nasza wina że Anglicy urządzili ligę w taki sposób że mało kto nadąża za wszystkimi zasadami? Parę lat temu doszło tam do kuriozum, gdy Chris Harris w ciągu całego sezonu pojechał przynajmniej raz dla każdej z drużyn. Idąc dalej – czy to nasza wina że Szwedzi wręcz siłą wypychają z Elitserien swoich młodych zawodników? Zagraniczne ligi same mają sporo na sumieniu i nie powinniśmy o tym zapominać. To musiało się przełożyć na polską dominację. Przez wiele lat mówiło się, że indywidualne mistrzostwo świata to ostatni bastion, którym Polacy nie potrafią zawładnąć. Myślę że teraz to kwestia czasu, bo Zmarzlik w ciągu trzech najbliższych lat na pewno dorzuci jakieś złoto. W ogóle trudno oprzeć się wrażeniu, że najbliższych latach mistrzostwo świata zdobywane przez polskiego zawodnika nie będzie czymś, co zdarza się raz na dekadę.

Swoją drogą, mówimy o polskiej dominacji, a przecież niewiele brakowało by pełną pulę w tym roku zgarnęli Rosjanie. Emil Sayfutdinov mógł zostać mistrzem Świata seniorów, Gleb Czugunov mógł zostać mistrzem Świata juniorów, a do tego Grigorij Laguta miał szanse na tytuł mistrza Europy. Tłem dla tego wszystkiego było już wcześniej zdobyte mistrzostwo świata par w zawodach Speedway of Nations. Najciekawsze jest jednak to, że nawet gdyby sprawy potoczyły się po myśli Rosjan, to żużel w ich kraju wcale nie zyskałby na popularności. Nic by się wtedy nie zmieniło. Nie byłoby boomu na „motogonki”. Powiedział to sam Emil w jednym z wywiadów.

Nie powinniśmy jednak spojrzeć na żużel trochę szerzej, niż tylko przez pryzmat własnego podwórka?

To są trudne pytania. Każesz zmagać mi się z problemami całej dyscypliny. Szczerze mówiąc to nie wiem, czy Szwedzi czy Duńczycy mają problem dużo większy niż jeszcze cztery – pięć lat temu. Moim zdaniem te ligi wtedy stały na podobnym poziomie, są w tym samym miejscu. Wiem, że ostatnio pojawił się pomysł by wesprzeć zagraniczny żużel poprzez wprowadzenie juniora-obcokrajowca w PGE Ekstralidze. W dłuższej perspektywie z pewnością podniosłoby to poziom ligi, bo miejsce straciłoby kilku młodych Polaków, którzy faktycznie do PGE Ekstraligi nie pasują i nie potrafią pokonywać seniorów. Pomysł jest zatem dobry, ale nie popieram nagłego trybu wprowadzania takich zmian. Co z klubami które zawczasu zainwestowały w utalentowanych Polaków i teraz miałyby na tym stracić, bo konkurencja będzie mieć ułatwione zadanie? Co z tymi którzy przez lata inwestowali w szkolenie i doczekali się całkiem obiecujących formacji juniorskich? W tym momencie takie zmiany nie są rozsądne. Poza tym, żużel jako sport sam powinien się bronić. Chyba lepiej pozwolić innym krajom, by same poszukały sposobu na to, by cieszył się u nich większą popularnością i by na horyzoncie pojawiali się nowi utalentowani żużlowcy.

W tym roku kibice mogli obejrzeć wszystkie mecze PGE Ekstraligi na żywo w telewizji. Dla Eleven Sports był to debiutancki sezon z najwyższą klasą rozgrywkową. Jak oceniasz ten rok z perspektywy komentatora tej stacji?

Gdybym miał oceniać tylko siebie, to wystawiłbym sobie dwa z plusem. Było sporo rzeczy, które bym poprawił, ale powiedzmy, że ta ocena pozwala dostać się do następnej klasy. Będzie tylko lepiej. Co do oceny całej telewizji – myślę, że lepiej byłoby, gdyby to kibice nas ocenili. Ja mogę tylko przypuszczać, że było całkiem w porządku. Wydaje mi się, że jest to w jakimś stopniu powiew świeżości. Wyróżnia nas trzeźwe spojrzenie. Staramy się nie kolorować spotkań bardziej, niż na to zasługują. Jeżeli mecz jest nudny, to śmiało mówimy, że jest nudny.

Piłkę nożną i żużel dzieli bardzo dużo, niewiele łączy te dwie dyscypliny sportu. Ty głównie jesteś kojarzony z piłką nożną. Jakie są różnice w komentowaniu żużla i piłki nożnej?

Faktycznie, chyba jestem jedną z nielicznych osób, które na stałe komentują i piłkę nożną, i speedway. Przyznaję bez ogródek – żużel jest dużo trudniejszy do komentowania. Tutaj dużo więcej może się wydarzyć w ułamku sekundy. Jest wiele sytuacji, za którymi komentator musi nadążyć. To jest duże wyzwanie i cały czas się tego uczę. Z drugiej strony czasem są sytuacje, na które nie da się w stu procentach przygotować. Losów wyścigu nie da się przewidzieć. Wszystko dzieje się bardzo szybko i wymaga to od komentatora bardzo szybkiego myślenia. Kiedy komentuję piłkę nożną, wiem mniej więcej jak potoczy się akcja i co może się wydarzyć w najbliższych kilku sekundach. W żużlu jest to dużo trudniejsze. W żużlu należy spodziewać się niespodziewanego.

Łatwo było odnaleźć się w roli komentatora żużlowego?

Szczerze powiedziawszy to nie było tak, że w 1. kolejce PGE Ekstraligi debiutowałem w roli komentatora żużlowego. Pierwsze przetarcia miałem już pięć lat temu, gdy komentowałem Nice 1. Ligę w nieistniejącej już telewizji internetowej. W Eleven Sports też od czasu do czasu komentowałem zawody żużlowe. A to Nice PLŻ, a to liga szwedzka, a to liga angielska. Raz skomentowałem też IMŚJ w Lesznie i wtedy po raz pierwszy stworzyłem duet z Michałem Korościelem. Chyba wolno nazwać mi go mentorem. Dobrze się spisał jako prowadzący parę. Dzięki niemu taki ekstraligowy debiutant jak ja, mógł się łatwiej odnaleźć. Ale to by było na tyle, za rok parasola ochronnego nikt mi nad głową nie otworzy. Już nie będę takim żółtodziobem, którego większość widzów słyszy pierwszy raz.

Jako ekstraligowy debiutant zbierasz jednak całkiem dobre oceny.

Naprawdę? Dużo to dla mnie znaczy. Nie będę okłamywał naszych widzów, że interesuję się żużlem od małego, bo tak nie jest, ale nie okłamię nikogo, jeśli powiem, że przygotowuję się do jednego meczu po kilkanaście godzin. I nie okłamię nikogo, jeżeli powiem, że nadrabiam ten fakt, że nie interesowałem się żużlem dwadzieścia lat temu ciężką pracą. Działam przy tym sporcie raptem od pięciu lat, więc nałogowo oglądam retransmisje. Przejrzałem wiele meczów z lat dziewięćdziesiątych, z początku tego stulecia, sporo też nagrań z wcześniejszych dekad. Dwa razy przeczytałem książkę Marka Cieślaka. Nie mówię, że to wszystko było nieodzowne, ale z taką wiedzą komentuję się łatwiej. Mam większą pewność siebie, gdy w razie czego – dla przykładu – mogę rozmawiać o hegemonii ROW-u Rybnik z lat 60-tych.

Skąd u ciebie zainteresowanie żużlem? Jak to w ogóle się zaczęło?

To był rok 2014. Jako młody, 21-letni chłopak, wybrałem się do telewizji internetowej z nadzieją, że zostanę przyjęty i że dane mi będzie komentować mecze piłkarskie. Usłyszałem wtedy, że ta telewizja ma prawo do pokazywania 1. ligi żużlowej. Usłyszałem też, że jeśli mam być tam zatrudniony, to tylko pod warunkiem, że wezmę się za ten żużel. Jednego dnia nie wiesz nic o żużlu, nie wiesz o co chodzi z kolorami kasków, a za miesiąc musisz skomentować mecz. Tak to wyglądało, myślę że kojarzyłem wtedy maksymalnie trzech zawodników, Golloba, Hampela, Pedersena. Do dziś pamiętam że mało spałem w trakcie tamtych kilku tygodni. Zmuszałem się do oglądania retransmisji, rozmawiałem z ludźmi którzy dobrze znali tę dyscyplinę. Nadrabiałem. Wszystko po to, by nie brzmieć w debiucie jak laik. To swoją drogą zabawne. Pierwszy żużlowy mecz jaki w życiu skomentowałem to starcie Grudziądz kontra Gniezno. I co ciekawe, właśnie wtedy byłem pierwszy raz w życiu na żużlu. Od razu w roli komentatora.

Galą PGE Ekstraligi w zasadzie kończymy sezon 2019. Ty z pewnością na brak zajęć nie będziesz narzekał, bo masz piłkę nożną, ale czy, podobnie jak kibice żużlowi w Polsce, również będziesz odliczał dni do pierwszego spotkania w sezonie 2020? Czy może jednak chcesz trochę odpocząć od ryku silników?

Nie chcę odpoczywać. Najchętniej skomentowałbym jakiś mecz w najbliższy piątek. Chciałbym już przygotowywać się do kolejnego meczu PGE Ekstraligi. Speedway uzależnia nie tylko zawodników, ale i komentatorów. Kto wie, być może gdy komentuję bieg, to mam podobny poziom adrenaliny, jak goście którzy właśnie składają się do łuku. Do tego trzeba pamiętać o zawrotnej oglądalności, która też pozytywnie nakręca. Ten sport ogląda mnóstwo osób. Nie jest tajemnicą, że momentami oglądalność w Eleven Sports dobijała do 200 tysięcy. Takie liczby dają do myślenia. Komentowanie takich wydarzeń to odpowiedzialna rola. Już bardzo za tym tęsknię. Owszem, będę komentował piłkę nożną przez ten czas, ale jak mówiłem, to żużel jest trudniejszy do komentowania, a to przekłada się na dużą satysfakcję. I mnie tej satysfakcji, tej adrenaliny i odpowiedzialności, żeby dobrze sprzedać dany bieg, bo może trafić się bieg sezonu, będzie brakowało i już za tym tęsknię.

 

Kamil Rychlicki

newsletter

Polityce prywatności.
© Ekstraliga Żużlowa sp z o.o.
  • FIM
  • PZM
Nasze media społecznościowe
Pobierz oficjalną aplikację
Język
PL