Jamróg: Wszystko wyszło tak, jak powinno (wywiad)

26.06.2019 09:27
Jamróg: Wszystko wyszło tak, jak powinno (wywiad)

Nieobecność lidera BETARD Sparty Wrocław, Taia Woffindena, powoduje, że większa odpowiedzialność spoczywa na pozostałych zawodnikach. Na sukces we Wrocławiu apetyty miały nie tylko częstochowskie „Lwy”, ale także zespół z Torunia, gdy w spotkaniu z „Aniołami” zabrakło Macieja Janowskiego. Jednak w obu spotkaniach na wysokości zadania stawali pozostali, a wyróżniającą się postacią meczu z drużyną Marka Cieślaka był Jakub Jamróg.

Tarnowianin w rozmowie ze speedwayekstraliga.pl mówił o progresie, nauce wrocławskiego owalu i dumie z bycia tatą.

Błażej Kowol: Okazałe zwycięstwo z forBET Włókniarzem Częstochowa, gratulacje. To był nie tylko dobry zespołowy występ, ale także indywidualny. 11 punktów i bonus – to twoja najwyższa zdobycz na wrocławskim torze.
Jakub Jamróg: I z tego powodu jestem naprawdę usatysfakcjonowany. Prędkości w motocyklach nie brakowało i mogłem w spokoju podchodzić do każdego kolejnego biegu. Zwłaszcza cieszy mnie, że nie jest to wynik szczęśliwy, wymęczony, ale w pełni wywalczony – wszystko zagrało tak jak powinno. To napawa optymizmem przed kolejnymi spotkaniami, ale oczywiście cały czas pozostaję skupiony. Żużel jest tak nieprzewidywalny, że rezultaty potrafią zmieniać się błyskawicznie. Jestem jednak dobrej myśli.

Na pewno cieszy również fakt, że przy nazwisku Jamróg nie pojawiło się żadne zero, a z każdym kolejnym biegiem byłeś coraz szybszy, przywożąc za plecami Leona Madsena i Mateja Zagara.
Można wręcz powiedzieć, że byłem bliski jeszcze wyższej zdobyczy punktowej, ale w niektórych biegach Leon okazywał się nieco szybszy. Jednak przegrać z nim to żadna ujma. To przecież najlepszy żużlowiec ubiegłego sezonu PGE Ekstraligi, a i w tym jest w samym czubie. Zdobycz punktowa daje satysfakcję, ale teraz kluczowym zdaniem jest utrzymanie takiej formy.


Wydaje się, że wszystko tak naprawdę zaczęło się od spotkania z GET WELL Toruń, gdy skorzystałeś z silników Macieja Janowskiego. Czy tamto spotkanie było momentem przełomowym, który pozwolił ci lepiej odnaleźć się nie tylko na wrocławskim torze, ale i w Ekstralidze?
Myślę, że można ująć to w ten sposób. Był to jeden z czynników, który sprawił, że mogłem sobie poukładać to wszystko w głowie. Że nie jest ze mną aż tak źle, a wiele tak naprawdę zależy od sprzętu i to tam trzeba dokonać niezbędnych poprawek. Zwłaszcza na wrocławskim torze, który jest dość specyficzny – dla mnie był wyzwaniem, zupełną odmianą po jeździe w Tarnowie i Łodzi. Tam łuki są ostre, a proste wąskie. Diametralnie różni się to od tutejszej geometrii. Potrzebowałem czasu, aby znaleźć odpowiedni styl,  a tor rozgryźć. Odnalezienie właściwych przełożeń „u siebie” jest kluczowe. Trenując na swoim torze zawsze w jakiś sposób przenosi się ustawienia na pozostałe stadiony. Domowy tor to po prostu baza wyjściowa dla ustawień motocykla i pewnych przyzwyczajeń, więc jego zrozumienie pomaga tak naprawdę wszędzie.

Czy brak kontuzjowanego Taia Woffindena powoduje, że spoczywa na tobie większa odpowiedzialność za wynik twojej pary?
Nie mogę rozpatrywać tego w ten sposób, chociażby ze względu na żużlowców, jakich mamy w zespole. Jako pierwszy obok mnie pojawił się Max Fricke, potem Maksym Drabik – mamy świetną i wyrównaną drużynę i o żadnym z tych zawodników nie da się powiedzieć, że potrzebują czyjejś pomocy. Na zastępstwa nie wybiera się osób, które w jakikolwiek sposób potrzebują czyjegoś prowadzenia. Każdego z nas stać na wygrywanie. Oczywiście, osoba Taia wzbudza respekt, ale to nie jest tak, że zawsze jeżdżę za nim. Nie da się ustalić przecież pozycji na mecie już na starcie.

Paradoksalnie, wydaje się, że kontuzje najpierw Macieja Janowskiego, a teraz Taia Woffindena, pomogły pozostałym zawodnikom odnaleźć formę. To kwestia pewności, że niezależnie od początkowego wyniku nie zostanie się w boksie? Komfort psychiczny w tym wypadku okazuje się być pomocny?
Być może, ale wiele zależy od dobrego wejścia w mecz. Nie było przecież tak, że po zerze w pierwszym biegu przychodziły same zwycięstwa. Częściej zdarzały się sytuację, gdy przyjeżdżałem trzeci, a następnie drugi i tak dalej. Oczywiście, dwa zera w dwóch wyścigach nie pomagają, ale raczej nie mam obaw, że wpadka na samym początku będzie oznaczać dla mnie koniec zawodów. Szczęście w nieszczęściu, w ostatnim spotkaniu ze SPEED CAR Motorem Lublin w Lublinie pomogła mi sytuacja z  pierwszego biegu. Wydarzenia na torze pozwoliły mi tak naprawdę na przeprowadzenie kilku prób toru. Najpierw przerwany bieg, potem wypadek z udziałem Taia, a na koniec taśma. To pozwoliło wprowadzić parę poprawek, które finalnie przyniosły niezły rezultat.

Za nami 9 spotkań. Forma BETARD Sparty Wrocław systematycznie zwyżkuje, twoja również – wasze apetyty też?
Od początku mamy ochotę tak naprawdę tylko na jedno, nie ma tego co ukrywać. Każdy z nas ma swoje cele, ale wiemy, że walczymy o Mistrzostwo Polski. A żeby je zdobyć, trzeba po prostu wygrywać kolejne mecze.

 Twój występ to chyba znakomity prezent na dzień ojca i twoje urodziny. Jest pewnie spora satysfakcja.
Jest podwójna okazja do świętowania, to prawda. Zwłaszcza, gdy wstajesz rano i widzisz swoje pociechy ubrane w koszulki z napisem „mój tata jest gwiazdą”. W takich momentach gęba się sama śmieje i te pozytywne emocje nastrajają pozytywnie na resztę dnia. Dobry nastrój pomaga także na torze. Te małe elementy potrafią być języczkiem u wagi.

Błażej Kowol

newsletter

Polityce prywatności.
© Ekstraliga Żużlowa sp z o.o.
  • FIM
  • PZM
Nasze media społecznościowe
Pobierz oficjalną aplikację
Język
PL