Leszno czy Gorzów? Zielona Góra czy Wrocław? Dla kogo złoto, dla kogo brąz? Kto będzie się cieszył ze zwycięstwa, a kto będzie musiał pogodzić się z porażką? Pytań przed finałowymi rozstrzygnięciami w PGE Ekstralidze w sezonie 2020 nie brakuje. Na odpowiedzi jednak nie trzeba będzie długo czekać, a po spotkaniach poznamy zwycięzcę pierwszej edycji gry Eliga Manager.
Informacji o wynikach złaknieni się nie tylko kibice na stadionach, lecz także ci przed ekranami swoich smartfonów, którzy na bieżąco obserwują rozwój sytuacji w Eliga Manager. Grono graczy jest całkiem pokaźne – niemal 30 tysięcy osób. Gdyby zgromadzić ich wszystkich w jednym miejscu, zapełniliby szczelnie całkiem imponujący powierzchniowo stadion. Ścisk w klasyfikacji generalnej jest dość duży – między pierwszym a dziesiątym miejscem jest zaledwie 13 punktów różnicy. Czy ci, którzy okupują obecnie czołowe miejsca będą zmuszeni ustąpić? Niekoniecznie, ponieważ wirtualni trenerzy będący obecnie na szczycie mają w swoich szeregach sprawdzonych zawodników, którzy równo punktowali w kontekście fazy zasadniczej, a teraz znajdują się w gronie najskuteczniejszych drużyn i żużlowców.
Można sobie oczywiście wyobrazić sytuację, w której Bartosz Zmarzlik lub Emil Sayfutdinov „kładą” finałowe mecze, ich wirtualni opiekunowie tracą sporo punktów, w efekcie czego muszą pogodzić się ze spadkiem w klasyfikacji generalnej. Pytanie brzmi, na ile realny jest taki scenariusz?
W grze pozostały cztery drużyny i kilkudziesięciu zawodników. O losach rywalizacji rozstrzygną 2 mecze ostatnie mecze PGE Ekstraligi. Jesteśmy na ostatniej prostej przed poznaniem zwycięzcy gry, która od początku sezonu cieszyła się dużym zainteresowaniem i zaangażowaniem fanów. Powodzenia!
Tomasz Kania
