FOGO Unia Leszno gładko pokonała w meczu na szczycie BETARD Spartę Wrocław 55:35. Wśród gości szaleli przede wszystkim Bradley Kurtz i Bartosz Smektała, ale cenne punkty dowiózł również drugi z juniorów, Dominik Kubera. Wychowanek FOGO Unii opowiedział w rozmowie z speedwayekstraliga.pl o ambicjach swoich i swojego zespołu, a także nadchodzących play-offach.
Błażej Kowol: Na początek chciałbym cię zapytać, gdzie tak naprawdę odbyło się spotkanie z BETARD Spartą – we Wrocławiu, czy w Lesznie, bo zupełnie nie było widać tego, że jedziecie na wyjeździe?
Dominik Kubera: Trzeba zacząć od tego, że pojechaliśmy po prostu znakomite zawody. To świadczy o tym, że mocy nam nie brakuje. Wrocław w poprzednich meczach pokazał, że jest groźnym rywalem, więc my przyjechaliśmy to sprawdzić i udało nam się wygrać.
W poprzednim meczu wyjazdowym przegraliście w Gorzowie i wydawało się, że we Wrocławiu będzie tylko trudniej. Tymczasem wy daliście prawdziwy pokaz siły.
Przede wszystkim muszę zwrócić uwagę na naszą współpracę w parku maszyn. To zdecydowanie ułatwiło zadanie wszystkim żużlowcom. A że każdy szybko się odnalazł, to uzyskaliśmy dobry rezultat.
Czy na mecze z BETARD Spartą panuje w leszczyńskiej ekipie dodatkowa motywacja, czy to mecz jak każdy inny?
Raczej to drugie. Przygotowywaliśmy się normalnie, nie było żadnej dodatkowej presji – nikt za wszelką cenę nie wymagał od nas nie wiadomo czego. My jednak zrobiliśmy swoje, a teraz skupiamy się na walce o najwyższe cele.
Wrocławski tor jest tematem nieustannych debat, więc pytanie do ciebie o wrażenia z jazdy po nim?
Tor był świetny do jazdy, trudno się do czegoś przyczepić. Pokazało to również Grand Prix we Wrocławiu, gdzie oglądaliśmy wyborne ściganie.
W 7. biegu zanotowałeś upadek, po którym doszło do twojego wykluczenia. Co konkretnie wydarzyło się w tej sytuacji?
Tak naprawdę sam nie wiem. Miałem plan, aby leciutko przyciąć do krawężnika i tak też uczyniłem. Ale tylne koło trafiło we fragment toru, który był jak lód. Jeszcze nigdy w życiu tak szybko mi ono nie uciekło! Nie byłem w stanie zareagować, bo wydarzyło się to błyskawicznie. Gdy kontrujesz motocykl, to zwykle masz więcej panowania nad nim i wszystko jest przemyślane. A w tym wypadku uciekł mi on spod tyłka i po prostu nie byłem w stanie go opanować.
Czy ze zdrowiem wszystko w porządku po tej sytuacji?
Tak, absolutnie! Można powiedzieć, że był to drobny uślizg i zwyczajnie mój błąd.
Teraz w play-offach zmierzycie się z forBET Włókniarzem Częstochowa. To wymarzony rywal czy wolelibyście STELMET Falubaz?
Kalkulowanie to zawsze największy błąd, można się na tym ostro przejechać. Trafiliśmy na forBET Włókniarz – ok. Gdybyśmy trafili na STELMET Falubaz, też musielibyśmy ich pokonać, chcąc walczyć o złoto. Mecz jest meczem i do każdego musimy przygotować się bardzo dobrze.
Piątkowe steki w ogrodzie prezesa Piotra Rusieckiego musiały być przepyszne, patrząc jak dobrze wam poszło we Wrocławiu.
Muszę uczciwie przyznać, że tak dobrego mięsa jak u prezesa, to jeszcze nie jadłem! Nikt nie robi tego tak jak on.
W Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostwach Polski zająłeś drugie miejsce. Czy traktujesz to jako sukces?
Cieszę się z tego co mam. Oczywiście, mogło być lepiej i mogłem wygrać, ale zawsze mogło też być gorzej. Po prostu jest jak jest i nic nie mogę już zmienić.
W Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów zdobyłeś 17 punktów w pierwszej rundzie w Lublinie, teraz przed tobą Guestrow i Pardubice. Nastawiasz się na walkę o złoto?
Jeśli się uda, to świetnie, ale też nie nakładam na siebie presji. Są raptem 3 turnieje w całym cyklu, każdy błąd może słono kosztować. Poza tym, do Guestrow pojedziemy po małym maratonie – Srebrny Kask i Złoty Kask, potem mecze finałowe – będzie zmęczenie, więc łatwo na pewno nie będzie.
I na zakończenie pytanie o ocenę bieżącego sezonu. Jesteś zadowolony z dotychczasowych rezultatów?
Póki co skupiam się na finiszu sezonu. Chciałbym dojechać cało i zdrowo, a dopiero później będę zastanawiał się, czy ten sezon był dla mnie udany.
Błażej Kowol