Pierwsze biegi to pokaz mocy aktualnych Mistrzów Polski, druga część spotkania to mobilizacja trzeciej drużyny minionego sezonu. Stadion im. Alfreda Smoczyka w Lesznie znowu odżył i pozostał niepokonany m.in. za sprawą ulubieńca kibiców – Bartosza Smektały. Indywidualny Mistrz Świata Juniorów zdobył na inaugurację PGE Ekstraligi 6 punktów z jednym bonusem.
Sprawa jest prosta, chcemy obrony mistrzostwa – brzmiały hasła z trybun stadionu podczas spotkania pomiędzy FOGO Unią Leszno a BETARD Spartą Wrocław inaugurującego rozgrywki PGE Ekstraligi w Lesznie. Pierwszy mecz na żywo obejrzało 16 tysięcy kibiców. Głód żużla i zwycięstwa jest niezmienny.
Portal speedwayekstraliga.pl zapytał Bartosza Smektałę, czy w jego opinii FOGO Unia sięgnie po trzeci z rzędu tytuł Drużynowego Mistrza Polski. – Życzyłbym tego sobie, swojemu klubowi i wszystkim kibicom. PGE Ekstraliga jest bardzo wyrównana. Wszystko może się wydarzyć – odpowiedział ze znaną sobie dyplomacją Indywidualny Mistrz Świata Juniorów.
Bartosz Smektała wywalczył 6 punktów i bonus w pięciu startach. Świetne dwa pierwsze starty i punkt w trzecim swoim biegu wywalczony na ostatnich centymetrach uzupełnił dwoma zerami. – Będę to na spokojnie analizować przy kawie. Początek zawodów miałem udany, ale później przegrywałem starty. Muszę to na pewno poprawić do następnego meczu – wyjaśnił młodzieżowiec.
W pierwszej fazie zawodów gospodarze pod wodzą Piotra Barona dominowali na torze i mecz zapowiadał się dość jednostronnie z wyjątkiem biegów z udziałem Taia Woffindena. W drugiej części spotkania rezerwy wprowadzane przez trenera gości, Dariusza Śledzia, spowodowały, że mecz stał się bardziej wyrównany. – Drużyna z Wrocławia jest mocna. My od początku byliśmy bardzo dobrze spasowani ze swoim torem. Gdzieś w trakcie to się trochę pozmieniało. Jeszcze nie znamy powodu – przyznał junior leszczyńskiej Unii w rozmowie ze speedwayekstraliga.pl.
Osłabiona brakiem kontuzjowanego Jarosława Hampela FOGO Unia Leszno ostatecznie wygrała mecz w stosunku 50:40. – Jarosław był z nami w parkingu i pomagał jak tylko mógł. Jak wróci do składu, to będzie już tylko lepiej – zakończył Bartosz Smektała.
Marta Sobera