Ekstraligowy komentarz: Marta Półtorak polubiła Ekstraligę

27.08.2014 13:16
Ekstraligowy komentarz: Marta Półtorak polubiła Ekstraligę

Marta Półtorak w swoim kolejnym felietonie zamieszczonym na łamach „Sportowe Fakty” porusza ulubiony temat – krytykowania Enea Ekstraligi. Wszystko w sytuacji, gdy już teraz mówi się o horrendalnych kwotach finansowych, którymi prezesi kuszą przed przyszłorocznym sezonem zawodników.

Nudne mecze bywają wszędzie. Nic nie poradzimy na sytuację finansową, w której znalazły się kluby z Częstochowy i Gdańska. Bez licencji nadzorowanych już dawno nie byłoby żużla w tych ośrodkach, a może także na przykład w Gnieźnie, gdzie wychodzenie z kryzysu, z całą pewnością, następuje, a pomaga w tym… licencja nadzorowana. Gdyby pogrzebać żywcem kluby z Częstochowy, Gdańska, Gniezna, tak jak kiedyś stało się w Poznaniu, Świętochłowicach lub Warszawie, to Marta Półtorak pierwsza podniosłaby zapewne głos w dyskusji o tym, że PZM lub Enea Ekstraliga to „grabarze polskiego żużla”, bo nie zrobiono niczego, aby ratować tak zasłużone ośrodki.

Trzeba dążyć do uzdrawiania sytuacji finansowej w klubach. Kontroling finansowy spółek uczestniczących w rozgrywkach i przystępujących do rozgrywek – to temat na najbliższą, czyli piątkową, Platformę Komunikacyjną.

Nie jest sztuką „rozpędzić” na cztery wiatry żużel w Częstochowie i Gdańsku. O jakim załatwianiu „po męsku” problemów niestabilności finansowej klubów pisze Pani Prezes, gdy dodaje, że nie jest ważne czy ktoś płaci zawodnikom dużo czy mało? Tutaj chyba właśnie zaczyna się psucie rynku żużlowego, gdy jedne kluby wyznaczają standardy płacenia na poziomie, którego inne kluby nie są w stanie znieść. To potwierdzone i pewne, że żużlowcy jeżdżą z ofertami kontraktów z klubu „A” do klubu „B” i pokazują ile mogą zarobić. Marta Półtorak nie chce, jak pisze, brać udziału w dyskusji o windowaniu zarobków żużlowców przez klub z Rzeszowa. Dlaczego nie chce? Może powinna zdradzić kibicom jakie kwoty zarabiali u niej Nicki Pedersen, Grzegorz Walasek lub Rune Holta.

Istotne jest, to prawda, aby kluby realizowały swoje zobowiązania finansowe, ale jak to zrobić, gdy beniaminek, na starcie, musi „wbić się” w warunki finansowe już istniejące w Enea Ekstralidze? Są dwa wyjścia – przepłacić i stać się bankrutem lub wystawić do rozgrywek słabszy skład. A co oznacza słabszy skład – wiadomo…

Nieprawdą jest, że kluby są karane w Enea Ekstralidze za wszystko, jak pisze Marta Półtorak. Istnieje Platforma Komunikacyjne, gdzie wskazywane są niedociągnięcia, błędy, ale zadaniem klubów jest poprawiać to co złe i doskonalić dobre rzeczy. A jeżeli Pani Marta uważa, że błahostką jest to, że zawodnik podczas prezentacji nie ma założonego kevlaru (na nim logotypy firm płacących za reklamę), że nie pojawia się w kombinezonie na konferencji prasowej i znowu lekceważy reklamodawców (zdjęcia obiegają potem media), a tym samym zapisy w umowach, to rzeczywiście – za takie rzeczy kary mogą się zdarzać. Ale na pewno nie za brak czapeczki na głowie, o której, z ironią, wspomina Pani Prezes.

I na koniec, skoro nudą wieje w Enea Ekstralidze teraz, to jaką nudą wiało, gdy rzeszowianie zafundowali farsę podczas meczu w Lesznie? I jeszcze jedna ciekawostka – Pani Marta dużą liczbę swoich felietonów poświęca Enea Ekstralidze, krytykuje ją, ale chce do niej awansować…

Przemysław Szymkowiak

Szef PR Enea Ekstraliga

newsletter

Polityce prywatności.
© Ekstraliga Żużlowa sp z o.o.
  • FIM
  • PZM
Nasze media społecznościowe
Pobierz oficjalną aplikację
Język
PL